piątek, 20 lutego 2015

Olej kokosowy - cudowny specyfik na naprawdę wszystko!

Dziewczyny,

od jakiegoś czasu obserwujemy szaleństwo na punkcie oleju kokosowego i jego wspaniałych właściwości. Wszyscy go używają, zaczynając od Taylor Swift a kończąc na pani z osiedlowego sklepu. Ma tak wiele zastosowań, że każda z nas znajdzie coś dla siebie. Poza tym pachnie jak ciasteczka!!!

 

Czym jest w ogóle ten olej kokosowy??
Według wujka Google, jest to olej roślinny otrzymywany poprzez tłoczenie i rozgrzanie twardego miąższu orzechów palmy kokosowej.

Co jest w nim takiego niesamowitego?? 
Najważniejsze jest to, że olej kokosowy ma tryliony zastosowań, zarówno w kuchni jak i w naszym domowym spa. Ja skupie się na tych poprawiających urodę od zewnątrz. A więc (i tu skupie się tylko na tych najważniejszych):
  • nawilża i to lepiej niż nie jeden krem z wyższej półki
  • spowalnia procesy starzeniowe i powstawanie zmarszczek
  • pomaga w trudnej walce z trądzikiem dzięki właściwościom antybakteryjnym kwasów w nim zawartych
  • potrafi wnikać w strukturę włosa i działać nawilżające cuda
  • wmasowany w skórę głowy wzmacnia cebulki przez co włosy nie będą tak bardzo wypadać
  • a do tego ma właściwości przeciwłupieżowe 
Do czego go stosować??
Olejek można stosować jako balsam do ciała, krem do twarzy. Ja nakładam go na noc, ponieważ na dzień jest zbyt tłusty, nie zapominając o okolicy oczu, w związku z jego cudownym działaniem przeciwzmarszczkowym. Rano, po przebudzeniu skóra twarzy jest gładka niczym pupcia niemowlęcia :). Jeżeli mam problem ze zmyciem makijażu oczu olejek to demakijaż: level hard. Wystarczy nałożyć odrobinę na wacik i przetrzeć oczy (uważamy żeby nie dostał się do oka bo może podrażnić). Przed myciem głowy zawsze nakładam ciepły olejek na włosy i trzymam najdłużej jak mogę: godzinę - dwie- trzy.  Kolejnym sposobem na wykorzystanie olejku jest użycie go zamiast pianki do golenia, maszynka śliska się po nim idealnie, a dodatkowo nawilża więc masz piankę i balsam w jednym :) Suche dłonie czy stopy? Zapomnij o tym gdy masz olej kokosowy (hmm zabrzmiało jak reklama ;p) Tak naprawdę można go stosować na wiele sposobów i każdy będzie dobry.

Jak go wykorzystać?? (kosmetyki DIY )
Buzia:
Wystarczy zmieszać równe ilości miodu i oleju i nałożyć na suchą skórę na 10 minut. Właściwości antybakteryjne i nawilżające obu produktów zadziałają niesamowicie na skórę. Jedyny minus, można się pobrudzić ale za to pachnie pięknie :)
Ciało:
Mieszając 4 łyżki gruboziarnistej soli morskiej i 2 łyżki oleju otrzymamy organiczny peeling do ciała, który nie zawiera żadnych dziwnych, chemicznych domieszek a mimo to pozostawi skórę gładką.
Włosy:
To moja ulubiona maska z olejem jednak trzeba być osobą o mocnych nerwach żeby jej użyć bo zawiera (uwaga!) surowe jajko.  Blee. Ale poza tym, wzmacnia włosy i pozostawia je lśniące. A oto przepis: należy podgrzać olej żeby się rozpuścił (ale nie zagotować!!!) i pozostawić do ostudzenia aż osiągnie temperaturę letnią, dodać jajko i ubić. Powstanie dosyć gęsta masa, która nakładamy na włosy. Całość przykrywamy torbą plastikową i pozostawiamy na godzinę. Wygląda się dosyć dziwnie ale warto! Po wszystkim włosy umyć jak zwykle.

Dziewczyny,

zastosowań oleju kokosowego mamy naprawdę bardzo dużo i myślę, że każda z nas znajdzie coś dla siebie. Przy wyborze należy zwrócić uwagę aby olej był organiczny i nierafinowany czyli tłoczony na zimno, bez użycia chemicznych rozpuszczalników.  To zapewni oryginalność produktu, a olej nie poniesie uszczerbku na jego cudownych właściwościach. A czy Wy stosujecie olej kokosowy w swojej pielęgnacji? Dajcie znać w komentarzach.

XOXO


wtorek, 10 lutego 2015

Makijaż walentynkowy w kolorze Rose Gold

Witam Was dziewczyny,

dziś przygotujemy się do wspaniałego święta zakochanych. W tym dniu szczególnie nam zależy na tym, aby wyglądać pięknie, romantycznie, nieziemsko. Dlatego ja postawiłam na odcienie złota, a mianowicie różowego złota, bo co jest bardziej "dziewczyńskie" niż róż :)  

 

Zaczynamy standardowo od przygotowania powieki czyli nakładamy primer.

Na zbity pędzelek z krótkim włosiem nałożyłam złoty cień i spryskałam go MAC Fix+ żeby był bardziej metaliczny (ten sam efekt osiągniesz stosując inny sprej fiksujący bądź krople do oczu, woda nie zdaje egzaminu)
By nadać powiece odcień różowego złota po prostu nałożyłam na nią różowy połyskujący cień na mokro czyli spryskałam go również Fix+.

W załamanie powieki wbudowałam matowy, pudrowy róż by nadać jej trójwymiarowości bo chyba żadna z nas nie chce mieć płaskiego spojrzenia bez wyrazu :) W tym przypadku pomocny byl pędzelek blendujący.

Różnica jest wyraźna więc pamiętajmy o tym małym ale jak ważnym kroku :)
Na sam koniec wymalowałam sobie kreseczki bo uważam, że to dodaje wyrazistości i takiej elegancji spojrzeniu. Łuk brwiowy podkreśliłam matowym białym cieniem a dolną powiekę tym samym bladym różem, którego użyłam w załamaniu. Pozostało tylko wytuszować rzęsy...kilka razy :) A, że to taki specjalny dzień to postanowiłam iść na całość i zaszaleć ze sztucznymi rzęsami. (Są boskie!!)
Po zrobieniu oczu nałożyłam standardowo: fluid, korektor, strefę T zmatowiłam pudrem a policzki ociepliłam bronzerem by na koniec nadać im delikatny, mieniący się kolor (oczywiście) różu.



Dziewczyny, 

i co myślicie o tym super łatwym makijażu? Wydaje się być idealnym na Walentynki :) Jest romantyczny a przy tym bardzo glamour.

Jeżeli  podoba Wam się moja praca to licze na polubienia mojego fanpage'a na Facebook'u: facebook.com/flawless.by.kasia

XOXO

piątek, 6 lutego 2015

Ulubione maseczki w saszetkach na zimowe mrozy

Kochaniutkie, zima już trwa od jakiegoś czasu ale tu, w Nowym Jorku, rozgościła się dopiero niedawno. Gdy mróz ściśnie niezwykle ważne jest dbanie o skórę, która przy zimowej pogodzie łatwo się wysusza. Wtedy zawsze zaopatruję się w kilka saszetek maseczek najróżniejszego kalibru i zastosowania bo od nadmiaru głowa nie boli :p Zestawiłam więc dla Was moje ulubione maseczki. Niestety mój numer 1 jest niedostępny w lokalnym polskim sklepie przez co bardzo ubolewam. 


Maseczki to tacy mali dostawcy składników aktywnych czyli wszystkich tych dobrych rzeczy, które odżywiają i regenerują skórę. Maseczkę najlepiej nakładać podczas kąpieli na czystą skórę, ponieważ w takiej mini saunie pory się otwierają i przyjmują z otwartymi ramionami dobrodziejstwa maseczek. Niestety ja nie jestem szczęśliwą posiadaczką wanny ale jakoś sobie radzę i przetestowałam dla Was kilka wybranych przeze mnie maseczek.

A oto moje top 3: 

Chce tylko zaznaczyć, ze wszystkie moje obserwacje są subiektywne a maseczki, które wybrałam odpowiadają mojemu typowi skory i wiekowi. 

Numer 1:
9/10 pkt 

Co obiecuje producentAntybakteryjna maseczka oczyszczająca z gruszką, krzemem i glinką termalną. Idealnie oczyszcza skórę, wysusza wypryski, odblokowuje pory i zmniejsza ich widoczność, matuje skórę na wiele godzin, intensywnie nawilża. 
Jak jest: Maseczka ma fajną, gliniastą konsystencję, która przyjemnie się rozprowadza, ma bardzo ładny gruszkowy zapach a to duży plus, zasycha na buzi i faktycznie działa, a czuć to już po nałożeniu. Wydaje się spełniać wszystko co obiecuje producent. Jeden punkt zabieram za to, że można się umordować przy zmywaniu, ja używam do tego wacika, ale warto bo skóra po niej wygląda na prawdę dobrze :)

Numer 2:
10/10 pkt (wiem powinna być na pierwszym miejscu ale do gruszkowej mam większy sentyment ponieważ przez lata naszej malej przyjaźni nigdy mnie nie zawiodła) 

Co obiecuje producent: Maseczka zwęża pory, chroni przed przesuszeniem, wzmacnia funkcje ochronne.
Jak jest: maseczka pięknie pachnie, ma fajna kremowa konsystencje, od razu po nałożeniu czuć, że działa. Łatwo się zmywa, pozostawia skórę czystą, matową, gładką.  W notatkach przy niej mam zapisane: AMAZING! :)

Numer 3:
8/10 pkt
Co obiecuje producent: maseczka doskonale łagodząca zaczerwienienia i podrażnienia. Odżywia, regeneruje naskórek, przywraca cerze blask i zdrowy wygląd. 
Jak jest: bardzo lekka maseczka o konsystencji kremu, przyjemne uczucie po nałożeniu, wręcz uczucie zrelaksowania, po zdjęciu maseczki wacikiem cera w dotyku jak po tłustym kremie, minus za błyszczenie, wydaje się być idealna do wklepania na noc by wykorzystać do maksimum jej dobroczynne działanie.  Na pewno nawilża, czuć jakby skóra wsysała wilgoć ze wszystkimi składnikami odżywczymi. Co do reszty obietnic, moja skóra, oprócz blasku, nie doczekała się spełnienia.

Mam dla Was jeszcze jedną maseczkę (tak nazywa ją producent: Upiększająca maseczka BB) choć tak na prawdę maseczka nie jest. Daję jej 100 na 100 pkt taka jest fajna :)
Co obiecuje producent: Rewelacyjna, wielofunkcyjna maseczka BB dająca efekt olsniewająco pięknej cery. Tuszuje niedoskonałości i nierówny koloryt, podkreślając naturalny koloryt skóry.
Jak jest: Jak jest? Jest wspaniale. Ten krem doskonale rozświetla cerę, nadaje jej niesamowitego blasku, pozostawiając ją promienną, zdrową. Efekt jest bardzo naturalny, jakby Twoja cera biła blaskiem ze środka. Ja bardzo lubię mieszać ją z innymi kosmetykami np. w ciągu dnia miksuje ją z moim kremem BB i efekt niesamowicie naturalnej, zdrowej cery, a gdy mam większe wyjście łącze ją z moim fluidem i też buuuum cera nieskazitelna. Cudowny produkt. Polecam!!

Dziewczyny, to są moje ulubione maseczki, które są dostępne w moim lokalnym polskim sklepie. Wybrałam 3 z około 10 kupionych i przetestowanych. Może się zdarzyć, że Wam nie każda będzie odpowiadała bo mamy różne wymagania i potrzeby, niemniej jednak zachęcam do używania maseczek szczególnie w tym nieprzychylnym dla naszej cery okresie zimowym. Ale dosyć gadania, ide nałożyć maseczke i się zrelaksować bo musimy dać czas do wytchnienia zarówno dla siebie i swojej cery :)

XOXO