Witam Was moje drogie,
styczeń to czas studniówek więc te z Was, które nie skorzystają z usług makeup artist nie jesteście same! Mam dla Was makijaż prosto z czerwonego dywanu! Idealny na taką okazję jak studniówka!
Ten makijaż jest na prawdę bardzo łatwy w wykonaniu więc pędzel w dłoń i bierzemy się do roboty. Tradycyjnie zaczynamy od oczu. A więc nakładamy najpierw primer żeby makijaż oczu wytrzymał całą szaloną noc zabawy. Następnie łapiemy za cień w kolorze chłodnej szarości, który posłuży nam za kolor przejściowy. Używając dużego pędzelka blendującego budujemy kolor w załamaniu powieki wykonując koliste ruchy.
Następnie łapiemy za kolor śliwkowy i pogłębiamy załamanie powieki.
Kolejny krok to nakładanie płaskim pędzelkiem koloru na powiekę ruchomą. W tym celu zmieszałam dwa cienie: śliwkowy i ciemny szary.
JLo znana jest z tego, że jej cera jest zawsze nieskazitelna i promienna. Aby to osiągnąć pomieszałam mój fluid z kremem rozświetlającym zawierającym złote drobinki.
Taki mix rozprowadziłam na buzi a następnie nałożyłam korektor w jej strategicznych miejscach, tj. pod oczami, na brodzie, pomiędzy brwiami i wzdłuż nosa i wszystko ładnie zblendowałam Beauty Blenderem. Na koniec zagruntowałam to wszystko pudrem aby korektor nie spłynął.
Zostawmy na chwile buzie a wróćmy do oczu. Wypełniamy dolną linię wodną czarną kredką nie zapominając o linii rzęs. Małym zbitym pędzelkiem będziemy ją rozcierać.
JLo miała poważnie wysmąkowane oczy (o ile takie słowo istnieje) ;p dlatego nie można zapomnieć o dolnej powiece. Potrzebny jest mały pędzelek blendujący i troszkę śliwkowego cienia, żeby jeszcze bardziej rozetrzeć i wysmąkować ;p Na koniec jasnym, cielistym cieniem podkreslamy łuk brwiowy.
Pora na sztuczne rzęsy ale najpierw robimy tightlining czyli rysujemy cieniusieńka linię wzdłuż górnej linii rzęs aby wyglądały na gęściejsze a następnie je tuszujemy. I tak gładko przeszłyśmy do naklejania dziewczyny.
JLo jest posiadaczką pięknej, śniadej cery a do tego jeszcze używa bronzera więc i ja musiałam na niego postawić (niestety pomimo nałożenia 2kg produktu mój aparat nie wychwycił koloru...no cóż..). Bronzer rozprowadziłam dużym puchowym pędzlem na kościach policzkowych i wzdłuż lini włosów. Następnie użyłam bronzera ze złotymi drobinkami by podkreślić promienność cery, którą zawsze ma JLO. Dodatkowo użyłam rozświetlacza na najwyższym punkcie moich kości policzkowych, załamaniu nosa i łuku kupidyna. Całość wykończyłam cielistą kredką do ust i błyszczykiem w podobnym kolorze.
A całość wygląda tak:
Tak dziwnie te makijaze zaczynasz. Ja mysle za zaczyna sie nie Od oka lecz podkladu. Bynajmniej tak jestem malowana przez profesjonalistow. Ale masz fajne pomysly I ok blog. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoja droga kazdy ma swoj perferowany sposob malowania. Ja zaczynam od oczu poniewaz, i tu moja teoria, jezeli cos mi sie obsypie to latwo to naprawic i wytrzec bez rozpaprania podkladu, korektora, itd. A poza tym lubie nakladac podklad jako ostatni bo wtedy dluzej zachowa swiezosc. Ale Ty rob tak jak odpowiada Tb. :)
OdpowiedzUsuńzgadzam sie! :) nie jestes pierwsza, ktora znam, ze zaczyna od oka, bardzo madrze :) ja jeszcze nie umiem se przestawic i zawsze od podkladu jade :P
UsuńKochana przestawisz sie na pewno, szczegolnie gdy zobaczysz jak bardzo ulatwia to zycie! U mnie ten moment nastal gdy zrobilam sobie full face makijaz i przez oczy musialam go zmywac i robic od poczatku.
Usuń